poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 17 "I need to know that you feel the same Cuz I'd sacrifice all that I've got today"


Rano mieliśmy samolot do Londynu. Ja nie miałam zbyt dużo żeby do pakowania wiec uwinęłam się w miarę szybko. Poszłam do pokoju Harrego. Dalej słodko spał. Promienie słońca wpadające do pokoju przez niedbale zasunięte firany oświetlały jego twarz, włosy i tors. Wyglądał tak idealnie i spokojnie. Jak rzeźba. Jak anioł. Uśmiechnęłam się. Postanowiłam, że go spakuję. Wzięłam jego ciuchy z wczoraj i złożyłam je. Z kieszeni spodni wypadła komórka. Podniosłam ją. Dwa połączenia nieodebrane od…
- Nie odbierać? – zmarszczyłam brwi.
Pewnie się z kimś pokłócił. Położyłem telefon na szafkę i skończyłam go pakować. Gdy się obudzi sam sobie wybierze jakieś ciuchy. Położyłam się obok niego, a głowę podparłam ręką żebym mogła się na niego patrzeć. W pewniej chwili drzwi od pokoju się uchyliły. Stał w nich Liam z zatroskanym wyrazem twarzy.
- Caroline możemy pogadać? – zapytał, a ja wstałam i do niego podeszłam.
- Jasne. O czym? – wyszłam na korytarz i przymknęłam drzwi.
- Wiesz gdzie był Harry? – starał się nie patrzeć mi w oczy.
- Nie, nie pytałam się go. Przyszedł wykąpał się i poszedł spać. Przed chwilą go spakowałam… Nie chciałam go budzić… Tak słodko śpi – uśmiechnęłam się i zerknęłam przed uchylone drzwi na loczka.
- Nie interesuje cię to? Gdzie spędził noc? – dalej na mnie nie popatrzył, ale widocznie się zdenerwował.
- Coś sugerujesz? – złożyłam ręce na piersi.
- Po prostu Harry gdy za dużo wypija staje się łatwowierny jak dziecko i mógłby z kimś… - zaciął się.
- Sugerujesz, że Harry się z kimś całował? – roześmiałam się. – Masz bardzo wybujałą wyobraźnie Lee.
- No nie tylko… - westchnął ciężko.
- Co? – przestałam się śmiać. – Jak możesz?! Harry by czegoś takiego nie zrobił! On taki nie jest.
- Co się dzieje? – zapytał zaspanym głosem loczek.
- Nic Harry. Nie chciałam cię obudzić. Idź prześpij się jeszcze chwilę – uśmiechnęłam się do niego, a loczek wszedł z powrotem do pokoju.
- Caroline… Widzę, że się kochacie, ale on…
- Liam przestań – pokręciłam głową.
- On nie jest ciebie wart – dokończył i wtedy na mnie popatrzył.
Zacisnęłam mocno szczęki i weszłam do pokoju. Harry siedział na łóżku do połowy ubrany. Szukał w walizce jakiejś koszulki. Usiadłam obok niego i dałam chłopakowi buziaka w policzek.
- Miałeś iść spać – wyszeptałam mu do ucha i odgarnęłam włosy z czoła.
- Słyszałem o czym rozmawiałaś z Liamem…
- Och! On… On się tylko martwi. Nie chce żebyś zrobił jakieś głupstwo – uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na nim okrakiem. – Harry ufam ci i wiem, że gdybyś coś zrobił to byś mi powiedział.
- Tak. Jasne, że bym ci powiedział - wyszeptał szybko wprost w moje usta.
Pocałowaliśmy się. Wplotłam palce w jego loczki i położyliśmy się na łóżko dalej całując.
- Nawet nie musiał byś mi mówić – zaśmiałam się. – Nigdy byś mi tego nie zrobił.
Oparłam głowę na jego ramieniu, a chłopak objął mnie w talii i pocałował w czoło.
- Już nigdy, przenigdy nie wyjdę bez ciebie z domu – przytulił mnie mocno.
Również się do niego przytuliłam. Już chciałam wstawać, ale chłopak mnie nie puszczał.
- Harry to mnie boli – powiedziałam do jego klatki piersiowej. – Nie mogę oddychać.
Loczek zaśmiał się, ale mnie nie puścił. To mnie naprawdę bolało. On autentycznie miażdżył mi żebra! Wkurzyłam się i zaczęłam się wyrywać. W końcu mnie puścił.
- Zbieraj się. Mamy samolot – warknęłam i wyszłam z pokoju.
Wpadłam do swojego pokoju i o mało co nie zemdlałam. Krzyknęłam. W pokoju na moim własnym, osobistym łóżku leżeli wtuleni w siebie Niall i Diana. Dziewczyna trzymała w rękach książkę, a jakże by inaczej. Nie zdążyłam zerknąć na okładkę, ale pewnie coś w stylu ‘Zmierzchu’. Natychmiast od siebie odskoczyli i się zarumienili. Zaczęłam się śmiać.
- Puka się – warknęła Diana.
- Przepraszam, ale czy to nie moje łóżko? – zaczęłam się śmiać. – Powinniście się zbierać. Mamy samolot.
Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. Przed domem czekały już taksówki. Włożyłam do jednej z nich swoją walizkę i poszłam na sad z tyłu domu. Podeszłam do wielkiej jabłoni i usiadłam na huśtawce. Zamknęłam oczy i lekko oparłam głowę o sznur na którym trzymała się deska.
- Caroline! Gdzie ty jesteś? – zaczął wołać mnie Harry.
- Już idę!
Niechętnie wstałam i poszłam na podjazd. Wszyscy już siedzieli w samochodach. Tak jak wtedy kiedy przyjechaliśmy. Usiadłam w samochodzie obok Harrego i pojechaliśmy na lotnisko. Nawet nie zauważyłam jak znaleźliśmy się w samolocie. Usiadłam na swoim miejscu koło Diany. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i puściłam sobie na mp3 muzykę. W pewnym momencie Diana wstała, a jej miejsce szybko zajął Harry. Wziął mnie za rękę, przyłożył ją sobie do ust i delikatnie pocałował. Popatrzyłam na niego. Chłopak uśmiechnął się. No niby zdenerwował mnie tym zgniataniem żeber, ale teraz był taki słodki i… znowu knuł coś z Dianą za moimi plecami! Dziewczyna siedziała teraz na miejscu Harrego i rozmawiała z Niallem. Boże czy nawet zwykłe zmienianie miejsc musi być owiane jakąś mgłą tajemnicy? Popatrzyłam na Harrego dalej słodko się uśmiechał.
- Nienawidzę tego, że cię kocham! – warknęłam.
- Co? – zapytał ze zdziwioną miną. – Czego?
- Bo nie mogę się na ciebie gniewać! – powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Trzymaj.
Dałam mu jedną słuchawkę, a on wsadził ją sobie do ucha. Oparłam głowę o jego ramię.
Zaczęłam myśleć nad tym co powiedział mi Liam. W sumie... Może miał rację co do tego, bo nie było go na noc w domu. Gdzieś musiał przecież być przez ten czas. A co jeśli się z kimś przespał? Nie! Nie zrobił by tego!
Potrząsnęłam głową, żeby odgonić czarne myśli. Niechcący wyrwałam Harremu z ucha słuchawkę. Moja zresztą też mi wypadła. Wkurzyłam się. Wyłączyłam urządzenie i schowałam je do torby. Harry, który zdążył przez ten miesiąc się do tego przyzwyczaić rozsiadł się wygodnie na fotelu. Wiedział, że uspokajanie mnie nic nie da, a nawet pogorszy sprawę. Czasami po prostu wkurzałam się od tak. Sama z siebie. To było dla mnie naturalne, jak okres. Czasami miałam też takie dni, gdy cały czas płakałam. Siedzę w domu i płaczę, a nawet nie wiem dlaczego. Teraz po prostu wydarzyło się za dużo. Mój pierwszy pocałunek z Harrym, a nawet nie wiem czy ze sobą jesteśmy. Niby powiedział, że mnie kocha, ale mówił też, że kocha koty. Czy on jest we mnie zakochany? I jeszcze ta dzisiejsza akcja…
- Harry my jesteśmy ze sobą? – zapytałam w końcu.
- Jeśli tego chcesz… - westchnął znudzony.
Co?! Ja myślałam, że te wszystkie pocałunki coś znaczyły i to co prawie zrobił wczoraj rano. To było troszeczkę niestosowne patrząc na to, że znamy się miesiąc... Poczułam w gardle gulę. Byłam tylko zabawką? Rozkocham cię w sobie i mi się nudzisz? Czułam, że zaraz zacznę płakać.
- Caroline! Ja tylko żartowałem! – powiedział, a ja poczułam jak ciężar spada mi z serca. – Oczywiście, że jesteśmy – pogłaskał mnie po policzku – i zawsze będziemy.
- Serio? – uśmiechnęłam się, bo już nie miałam siły się na niego gniewać za ten mało śmieszny żart.
- Chyba, że znajdziesz sobie w między czasie lepszego ode mnie. Wiem, że zasługujesz na kogoś lepszego, ale jestem egoistą – zmarszczyłam brwi; nie wiedziałam o co mu chodzi. – Jestem egoistą bo chcę mieć cię tylko dla siebie. Jesteś moim aniołem – ostatnie słowa wyszeptał całując mnie w obie ręce. – I nie będę się tobą z nikim dzielił – dodał.
Poczułam, że się rumienię. Jeszcze nikt nigdy mi czegoś takiego nie powiedział. Jestem jego. I może niektórzy zaczęli by się burzyć, bo kobieta nie jest niczyją własnością, ale mi to odpowiadało. Harry jest mój, a ja jestem jego. Jestem dziewczyną Harrego Stylesa. Jak to pięknie brzmi.
- Jesteś nią od momentu założenia tego łańcuszka – wskazał na naszyjnik z kluczykiem na mojej piersi.
Odruchowo dotknęłam kluczyka. Może nie był to jakiś strasznie drogi diamentowy pierścień, ani klejnot rodem z ‘Titanica’, ale znaczył dla mnie więcej niż cała ta droga biżuteria. Bo był podarowany z miłością, a miłość jest bezcenna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz