niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 37 "Come on and love me you wanna get it boy"


Popatrzyłam na chłopaka pytającym wzrokiem.
- Teraz?
Harry tylko uśmiechnął się uspokajająco. Odgarnął moje włosy na lewą stronę i zaczął całować mnie po szyi. Coraz mniej delikatnie, coraz bardziej zachłannie. Jego dłonie powędrowały wzdłuż moich pachwin i zsunęły trochę moje spodenki. Wstrzymałam oddech. Nie wiedziałam czy chcę, czy nie chce przestać.
- Spokojnie – wyszeptał Harry. – Nikt nas nie widzi… Nic złego się nie stanie – przygryzł płatek mojego ucha.
Zamknęłam oczy i przechyliłam głowę dając mu lepszy dostęp do mojej szyi. Usłyszałam jak mówi ‘Grzeczna dziewczynka.’, a we mnie zapłonął żywy ogień. Obiecałam już, że zawsze będzie mnie miał. Czułam podniecenie i adrenalinę. Mieszanka wybuchowa. Harry zaczął pieścić moje miejsca intymne przez cienki materiał stringów, które miałam na sobie. Chciałam, żeby zobaczył je dopiero w hotelu, ale… Tutaj pewnie i tak nie widział ich dokładnie. Chłopak włożył mi rękę pod koszulkę i dotknął mój stanik od dołu. Mój oddech przyspieszył.
- Caroline! – znowu ktoś nam przerwał. Teraz jednak się cieszyłam. Robić takie rzeczy na fotelu w barze pełnym facetów nie jest dobrym pomysłem. – Puszczamy fajerwerki!
Harry zaklął pod nosem i zapiął mi spodnie. Zachichotałam. Wstałam z fotela, Harry zrobił to samo i dosłownie wylaliśmy się z baru razem z resztą wstawionych klientów. Pomysłodawcą poszczania sztucznych ogni był Bunny. Nazywali go tak bo biedak miał słabość do króliczków, a szczególnie do swojego białego Tygrysa. Ci faceci byli śmieszni, silni, ale śmieszni. Szczególnie gdy posiedzieli sobie w barze trochę dłużej.
Chłopak jednak nie chciał stać razem z wszystkimi więc odciągnął mnie w bok i z dala od reszty położyliśmy się na trawie. Widziałam, że Harry był wkurzony, ale co miałam poradzić.
- Masz chcicę – zaśmiałam się, a chłopak zrobił się czerwony. Nawet w słabym świetle gwiazd to widziałam. – Nie wstydź się – pogłaskałam go po policzku. – To normalne. Chciałbyś mnie poczuć – wyszeptałam mu do ucha. – Chciałbyś żebym krzyczała twoje imię… Harry… Harry… - loczek zacisnął szczęki. Jak ja uwielbiałam się z nim droczyć. – A ja jestem tutaj. Obok ciebie. Tak blisko, a ty nic nie możesz zrobić…
- Jesteś okropna – jęknął chłopak.
- Kocham cię – przytuliłam się do niego i zaczęłam się wpatrywać w niebo.
Jak diamenty wysypane na czarnym satynowym materiale. Po chwili w piskiem i trzaskiem, ku radości wszystkich wystrzelił pierwszy fajerwerk. Uśmiechnęłam się. Za moment wystrzeliły kolejne. Niebo było całe w kolorowych pióropuszach. Harry wstał, a ja zdezorientowana patrzyłam się na niego.
- O co..?
- Zatańczy pani? – Harry nachylił się do mnie z wyciągniętą ręką.
- A.. – zaśmiałam się. – Ależ naturalnie, Haroldzie.
Chłopak pokręcił głową z uśmiechem i przyciągnął mnie do siebie. Zaczęliśmy tańczyć, a Harry śpiewał mi piosenkę Franka Sinatry. Zaczęłam się cicho śmiać. Czy on wszystko o mnie wiedział? Lubiłam Franka Sinatrę, odkąd… Odkąd… Odkąd usłyszałam go pierwszy raz. Tak samo jak uwielbiałam musicale i Marilyn w tym wszystkie filmy w których występowała. A jeśli Harry zacznie się za nią przebierać. Wyobraziłam go sobie w sukience i wybuchłam śmiechem. Chcąc się opanować wtuliłam twarz w zagłębienie szyi chłopaka.
- Jesteś zbyt doskonała by być realną
 Nie mogę oderwać od ciebie wzroku
 Byłbym w niebie mogąc cię dotknąć
 Tak bardzo pragnę cię trzymać
 Nareszcie miłość przybyła
 I dziękuję Bogu, że jestem żywy
 Jesteś zbyt doskonała by być realną
 Nie mogę oderwać od ciebie wzroku

 Wybacz mi sposób w jaki na ciebie patrzę
 Nie można cię z niczym porównać
 Twój widok mnie osłabia
 Nie ma słów by to opisać
 Ale jeśli czujesz to co ja
 Proszę powiedz mi, że to prawdziwe
 Jesteś zbyt doskonała by być realną
 Nie mogę oderwać od ciebie wzroku

 Kocham cię dziecinko i jeśli ci to nie przeszkadza
 Potrzebuję cię dziecinko by ogrzać się podczas samotnych nocy
 Kocham cię dziecinko, uwierz słysząc jak to mówię
 O kochanie, nie opuść mnie błagam
 O kochanie, teraz gdy cię odnalazłem zostań
 I pozwól mi się kochać,
 Dziecinko pozwól mi się kochać..

 Jesteś zbyt doskonała by być realną
 Nie mogę oderwać od ciebie wzroku
 Byłbym w niebie mogąc cię dotknąć
 Tak bardzo pragnę cię trzymać
 Nareszcie miłość przybyła
 I dziękuję Bogu, że jestem żywy
 Jesteś zbyt doskonała by być realną
 Nie mogę oderwać od ciebie wzroku

 Kocham cię dziecinko i jeśli ci to nie przeszkadza
 Potrzebuję cię dziecinko by ogrzać się podczas samotnych nocy
 Kocham cię dziecinko, uwierz słysząc jak to mówię
 O kochanie, nie opuść mnie błagam
 O kochanie, teraz gdy cię odnalazłem zostań
 O kochanie, uwierz słysząc jak to mówię

 Potrzebuję cię kochanie gdy przyjdziesz w deszcz
 O kochanie, teraz gdy cię odnalazłem zostań
 I pozwól mi się kochać, pozwól mi się kochać...

Harry odchylił mnie do tyłu i pocałował. Fajerwerki skwierczały nad nami, a tłum krzyczał co chwilę. Wyklinali, słychać było, że są pijani i od nas też czuć było alkohol, ale… To było piękne. Wiedziałam, że ci faceci już zapomnieli o naszym istnieniu, ale to chyba była największa rzecz jaką zrobiliśmy w większym gronie osób.
- Harry – wyszeptałam wtulając się w niego i miętosząc jego koszulę – myślę, że powinniśmy już jechać. Do hotelu.
Chłopak spojrzał na mnie z błyskiem w oku i od razu wyciągnął telefon i zamówił nam taksówkę. Powygłupialiśmy się jeszcze trochę i już prawie Harry przekonał Elliota, żeby dał mu się przejechać na swoim harleyu razem ze mną, ale taksówka przyjechała wyjątkowo szybko. Pożegnałam się z wszystkimi oprócz Jerome’a. On miał swoje pieprzone humorki. Pod pewnym względem strasznie przypominał mi Zayna. Tyle, że z Malikiem nigdy się nie przyjaźniłam. Reszta chłopców prawdę mówiąc była mi trochę obca. Niby przebywałam z nimi i wkręciłam ich w akcję z porwaniem, ale… To nie było to. Nie przejmowaliśmy się tak sobą. Oczywiście lubiliśmy się, jako fanka naprawdę ich kochałam i można powiedzieć, że ‘znałam’, ale to co piszą w sieci, a prawda lekko odbiegają od siebie. Nie mówię, że to kompletne kłamstwo tyle, że człowieka nie można poznać czytając o nim. Nie w taki sposób. Nie mogłam im o wszystkim powiedzieć tak jak Dianie. Harremu mogłam zaufać, ale też, co jest straszne, nie chciałam mu mówić wszystkiego. Zwykle były to same głupoty jak jakieś hejty od fanów 1D. Nie chcę mu zaśmiecać głowy takimi bzdurami.
Gdy jechaliśmy w stronę hotelu Harry był wyjątkowo rozmowny. Gadał z kierowcą i cały czas śpiewał piosenki puszczane z radia. Śmiałam się z niego i w pewnym momencie przypomniałam sobie o jego kamuflażu. Schowałam go do… torebki z bielizną. Rozejrzałam się po samochodzie, ale nigdzie jej nie było. Westchnęłam i popatrzyłam na uchachanego Harrego. Nie wyglądał jakby miał w głowie to co na siebie założę. Bardziej zajmowało go śpiewanie przebojów Abby.
Zatrzymaliśmy się pod hotelem i wysiedliśmy. Szybko ruszyłam w stronę recepcji i podałam swoje nazwisko. Dostałam klucz i wciągnęłam Harrego do windy. Ten ze śmiechem zaczął całować mnie po szyi, ale ja lekko go odepchnęłam. Zakręciło mi się w głowie.
- Harry! Uspokój się! Jesteś już dorosłym mężczyzną i to ty powinieneś upominać mnie, a nie ja ciebie – powiedziałam z poważnym wyrazem twarzy po czym widząc minę chłopaka roześmiałam się.
- Mówiłem ci kiedyś, że cię kocham? – zapytał tym swoim seksownym tonem, a pode mną ugięły się nogi.
- Wspominałeś raz, czy dwa – mruknęłam i oparłam się o niego starając utrzymać równowagę.
Wpadliśmy do pokoju i szybko zamknęliśmy za sobą drzwi.
W towarzystwie własnych chichotów opadliśmy na łóżko namiętnie się całując. Światło w pokoju rzucały tylko porozstawiane wokoło świeczki, ale nie zwracaliśmy w tej chwili uwagi na nastrój. Nie miałam nam, jemu, sobie tego za złe. Starałam się, ale chyba nie o to tutaj chodziło. Piękna otoczka, ale pięknie ma być przede wszystkim między nami. Ściągnęłam z Harrego bluzkę i spodnie, a on nie pozostawał mi dłużny z po chwili byłam przed nim w samej bieliźnie. Nie zwrócił uwagi, że to nie ta którą kupił mi w sklepie. Wszystko działo się szybko. Odurzeni alkoholem i swoimi osobami nie przejmowaliśmy się niczym. Nie było już czasu na skromne pieszczoty. Obydwoje tego chcieliśmy i potrzebowaliśmy.
- Harry – wyszeptałam zatrzymując swoje ręce, które ściągały z niego bokserki – musisz założyć prezerwatywę.
- Zaraz – mruknął i na nowo zaczął całować moją szyję błądząc przy tym rękami po całym moim ciele.
- Nie Harry. Teraz, albo nigdy – położyłam mu dłonie na ramionach i spojrzałam w oczy. – To zajmie ci tylko chwilę.
Chłopak pocałował mnie jeszcze w wszedł do łazienki ciągnąc za sobą swoje spodnie. Zachichotałam cicho na ten widok i położyłam się pomiędzy kremowymi, puchowymi poduszkami. Poprawiłam włosy i zamknęłam oczy starając się nieco uspokoić oddech.
- Za chwilę stracisz dziewictwo – szepnęłam do siebie i jeszcze głębiej zapadłam się w miękki puch.
Oddech miałam coraz spokojniejszy, ale nie otwierałam oczu. Chciałam, żeby to on je otworzył. Tak jak zawsze na wiele spraw.




WSZYSTIEGO NAJ!
i trzymać za mnie kciuki. ♥

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 36 "Thank you Lord for makin' him for me"


Blondyn zmierzył nas wzrokiem. Nawet z tej odległości widziałam jego minę. Nie wyrażała kompletnie nic. Powiedział coś do Billa, ale ten pokręcił głową i popchał go w naszą stronę. Jerome poprawił włosy, odwrócił się do ojca, coś krzyknął i ruszył do nas. Tak, Jerome był synem Billa, ale kompletnie go nie przypominał. Pewnie wdał się w matkę. Musiała być piękna, ale zmarła. Kiedyś mi o tym opowiadał. Mówił też, że widzi, że sprawia ojcu ból. Za bardzo mu Ją przypomina.
- Hej Jerome – powiedziałam cicho i pomachałam ręką.
Chłopak uśmiechnął się. Nie był to jednak miły uśmiech. Nigdy nie widziałam, żeby Jerome się uśmiechał z radością. Było w nim coś takiego, że mu na to nie pozwalało. Teraz pokazał swój uśmiech politowania, chyba najlepszy na jaki go było stać. Kiedyś się z nim przyjaźniłam, ale zawsze się go trochę bałam. Miał w sobie coś przerażającego i to przyciągało do niego dziewczyny. Jedna z nich czekała pewnie teraz w jego pokoju, nie wiedząc dlaczego ją zostawił gdy tylko usłyszał krzyk ojca. To było widać. Poza tym zauważyłam jak ukradkiem zapinał rozporek.
- Nie widzieliśmy się taki długi czas, a ty mi machasz ręką? – zapytał z ironią.
- Ej, spokojnie – powiedział Harry i podał rękę blondynowi. – Jestem Harry. Chłopak Caroline.
- Jasne – powiedział kpiąco i uścisnął rękę Styles’a. – To jak z tym przywitaniem? Co Caroline?
Popatrzyłam na Harrego, a ten wzruszył nieznacznie ramionami. Jerome mruknął coś o tym, że nie muszę się pytać swojego chłopaka o pozwolenie, ale ja to zignorowałam i przytuliłam się do niego. Już wiem dlaczego był taki wredny. Czuć było od niego alkohol. I jeszcze przerwaliśmy mu pewnie jakąś orgię seksualną. Harry też by się wkurzył… Odsunęłam się od blondyna.
- Wiesz Jerome… Nie musisz nam nic przygotowywać. Sami sobie poradzimy.
- Ojciec kazał mi was obsłużyć – westchnął. – Tam jest wolny stolik. Zaraz wam coś przyniosę.
- Ile zapłacić? – zapytał Harry.
- Na koszt firmy… - Jerome popatrzył się na niego zdziwiony i odszedł.
- Dziwny jest ten koleś – powiedział do mnie Harry gdy szliśmy do stolika.
- Nieważne – usiadłam na skórzanym fotelu.
Harry zrobił to samo, na takim samym wielkim czerwonym fotelu po drugiej stronie stołu. Wystój tego baru był dość dziwny. Każda para krzeseł była inna. Tu fotele, tam ławeczki, gdzie indziej krzesełka i taborety. Do koloru do wyboru.
Po chwili podszedł do nas Jerome i postawił przed nami dwa wypełnione wódką kieliszki. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
- Nie serwujemy tu herbatki – warknął, a Harry już miał wstawać, ale powstrzymałam go gestem ręki.
- Dzięki. Możesz iść.
- Macie tu całą butelkę, nie chce mi się cały czas do was chodzić – powiedział i odwrócił się na pięcie. – O! I jeszcze to – sypnął w nas płatkami róż. – Szczęścia.
Popatrzyliśmy na niego z Harrym jak na idiotę.
- Co za palant – powiedział Harry po czym opróżnił zawartość swojego kieliszka. – Jak znalazłaś to miejsce? – zapytał.
- Długa historia – odpowiedziałam.
- Nie pijesz? – zapytał Harry.
- Obydwoje wiemy jak to się skończy – zaśmiałam się.
- Jeden kieliszek jeszcze nikomu nie zaszkodził – Harry poprawił swoje włosy. – Chodź tutaj.
Harry przesunął się lekko na swoim fotelu. Uśmiechnęłam się nieśmiało, a on zrobił taki ruch głową jakby mnie wołał. Wstałam ze swojego miejsca i powoli do niego podeszłam. Stanęłam przed jego fotelem. Harry złapał mnie z talii i przyciągnął do siebie. Kolanem lekko naparłam mu na krocze, ale szybko przesunęłam nogę. Chłopak mruknął i odgarnął mi włosy z twarzy. Wziął kieliszek i wsadził mi go do ręki.
- Ale…
- Spróbuj – nakazał Harry i uśmiechnął się zachęcająco.
Wlałam sobie zawartość kieliszka do gardła i zanim zdążyłam się skrzywić Harry mnie pocałował. Na początku się zdziwiłam, aż tak, że otworzyłam usta co Harry odebrał jako zachętę do dalszego całowania. Odsunęłam się troszkę od niego, ale ten przytrzymał lekko moją głowę i przyciągnął z powrotem od siebie.  Po chwili jednak przestał mnie całować i nalał nam do kieliszków nową porcję wódki. Wypiliśmy zawartości swoich kieliszków niemal jednocześnie. Ja się trochę ociągałam. Harry tak jak poprzednio zaczął mnie całować, ale tym razem sam wepchał mi język w usta. Jeszcze nigdy się tak nie całowaliśmy. Nie chodzi mi o to, że z języczkiem, tylko o sposób. Nie było to typowo grzeczne, zważając na to, że czułam podniecenie chłopaka, ponieważ ręka niechcący zjechała mi na jego krocze, ale nie zabierałam jej. Podobało mi się to. I to chyba najbardziej mnie przerażało. Czułam w brzuchu motylki. Oderwaliśmy się od siebie. Głośno westchnęłam i zjechałam niżej tak że prawie leżałam na jego kolanach. Harry zaśmiał się. I zaczął gładzić mnie po biodrze. To było przyjemnie. Czułam ciarki przechodzące moje ciało. Nagle ktoś mnie zwołał. Leniwie odwróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego Billa wnoszącego statyw z mikrofonem i Roberta podłączającego kable do głośnika, czy jak to oni woleli nazywać pieca.
- Chodź tutaj – pomachał do mnie.
 Podniosłam się z Harrego i podeszłam do Billa. Wsadził mi mikrofon do ręki.
- Zorganizowałem ci romantyczny wieczór z twoim kochasiem – powiedział, a ja prychnęłam. – Więc zapłatą będzie to, że nam zaśpiewasz.
Wybuchłam śmiechem, ale się zgodziłam. Podszedł do mnie Harry i posadził mnie na blacie baru. Sam po chwili oparł się o ścianę z uśmiechem na ustach.
Cała sala ucichła.


Shine on me sunshine
Walk with me world, it's a skippidy doo da day
I'm the happiest girl in the whole U.S.A.

Good morning, mornin', hello sunshine
Wake up, sleepy head
Why'd you move that bojangle clock
So far away from the bed?

Just one more minute that's why we moved it
One more hug or two
Do you love wakin' up next to me
As much as I love wakin' up next to you?

You make the coffee, I'll make the bed
I'll fix your lunch, and you'll fix mine!
Now tell me the truth do these old shoes look funny?
Honey, it's almost nine

Now you be careful, got to go
"I love you, have a beautiful day!"
And kiss the happiest girl in the whole U.S.A.

Skippidy doo da thank you Lord for makin' him for me
And thank you for letting life turn out the way
That I always thought it could be

There once was a time, that I could not imagine
How it would feel to say
I'm the happiest girl in the whole U.S.A.

Now shine on me sunshine
Walk with me world, it's a skippidy doo da day
I'm the happiest girl in the whole U.S.A.

Shine on me sunshine
Walk with me world, it's a skippidy doo da day
I'm the happiest girl in the whole U.S.A.

Shine on me sunshine
Walk with me world, it's a skippidy doo da day
I'm the happiest girl in the whole U.S.A.


Wszyscy włącznie ze mną się roześmiali. Zeskoczyłam z baru i podbiegłam do Harrego. Uwiesiłam się mu na szyi i zaczęłam się śmiać. Chłopak jedną ręką objął mnie w pasie, a drugą dał pstryczka w nos. Potem wróciliśmy na swój fotel i znowu wypiliśmy po kieliszku, i jeszcze jednym, i jeszcze paru. Po każdym się całowaliśmy. To było miłe, ale zauważyłam, że rozwiązał mi się trampek. Usiadłam na fotelu pomiędzy rozłożonymi nogami Harrego i schyliłam się by go zawiązać. Nie szło mi jednak za dobrze. W pomieszczeniu było za ciemno, a wiązanie sznurówek to bardzo skomplikowana sprawa. Stwierdziłam, że zrobię to później, więc wyprostowałam się i oparłam plecami o tors chłopaka.
Harry znowu zaczął gładzić moje nogi. Zamknęłam oczy. Miłe uczucie rozlało się po moim ciele, a motylki zaczęły trzepotać jeszcze szybciej, gdy chłopak zaczął masować wewnętrzną stronę moich ud. Byliśmy w ciemnym koncie i nikt nas nie widział. Poza tym fotel Harrego był odwrócony tyłem do ludzi. Chłopak odpiął guzik moich szortów.


piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 35 "You told me it would last forever"


Złapałam taksówkę i ruszyliśmy do nowego miejsca. Ściągnęłam Harremu czapkę i okulary po czym schowałam je do taksówki.
- Tam gdzie jedziemy, raczej nikt cię nie zna – dałam mu pstryczka w nos i ściągnęłam swoje długie spodnie, a zamiast tego założyłam krótkie, poszarpane szorty.
Harry odwrócił wzrok, a gdy ja skończyłam się przebierać złapałam go za kark i przyciągnęłam do siebie. Niby nie powinniśmy robić tego w miejscach publicznych, ale ten facet nie wyglądał na takiego co słucha One Direction. Położyłam się na siedzeniu, a Harry poleciał na mnie. Zachichotałam i wplotłam palce w jego loczki.
- Tylko mi tam nic nie pobrudźcie! – zawołał kierowca, a my się zaśmialiśmy.
- Niech pan się nie martwi – odpowiedziałam, a w tym samym czasie Harry włożył rękę pod moją koszulkę.
Pisnęłam i klepnęłam go po niej, żeby ją zabrał. Harry popatrzył na mnie i dał buziaka, ale ręki nie zabrał. Przesunął ją natomiast na moje plecy, podniósł się, a mnie przyciągnął do siebie i przytulił.
- Gdzie ty mnie wywozisz? – zapytał gdy minęliśmy kolejną stację benzynową.
Nie chciałam iść do żadnego baru w mieście. Tam musielibyśmy się zaszyć w jakimś okurzonym kącie, a Hazza i tak jest rozpoznawalny. Wszędzie fanki. Nie, nie miałam żadnej paranoi, ale Directioners potrafią.  Możliwe, że Harry ma gdzieś jakąś pluskwę, albo nadajnik i ktoś widzi jego najmniejszy ruch. Za dużo filmów… Jednak mogło tak być, a ja żeby nie ryzykować zwykłego rozpoznania wybrałam coś innego niż ‘mało znaną, romantyczną kafejkę’. Tam gdzie jechaliśmy nie było nic romantycznego. Nie byłam w USA pierwszy raz i już zdążyłam trochę poznać okolicę. W tym zapomnianym przez młodych ludzi miejscu zostałam przywitana ciepło, z wielką sympatią, jako chyba pierwsza dziewczyna, która postawiła stopę za progiem jego drzwi. Zamiast wozić się z nowo poznanymi modelkami, modelami, albo fotografami siedziałam tam. Z moją Amerykańską rodziną. Byłam tam maskotką, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Bo przy tych ludziach nie musiałam udawać.
Po chwili zatrzymaliśmy się. Taksówkarz nie mógł podjechać bliżej bo wszędzie było pełno zaparkowanych motocykli. Harry patrzył się na to wszystko zdziwiony. Wyskoczyłam z samochodu, a Harry gdy już zapłacił za przejazd zrobił to samo.
- Caroline…? – chłopak chciał mnie złapać, ale wyminęłam go.
Niesiona chęcią zobaczenia znajomych twarzy prześlizgałam się pomiędzy wielkimi harleyami nie chcąc żadnego z nich nawet musnąć. Jeden włos na takim cacku, a jego właściciel sprawiłby, że już nigdy, przenigdy nie ‘zniszczyłbyś’ niczego. Widziałam jak Artur prawie rozwalił łeb Severusowi (koleś naprawdę go przypominał), bo ten przez przypadek usiadł na jego Mary. Większość z nich miała obsesję na punkcie swoich ‘skarbów’. Nie chcąć żeby Harry dostał później w twarz szybko się odwróciłam i powiedziałam, żeby żadnego nie dotykał.
- Co my tutaj robimy? – zapytał i złapał mnie za rękę. – To nie miejsce dla ciebie…
Roześmiałam mu się w twarz, ale widząc jego reakcje przyłożyłam rękę do jego policzka i szybko pocałowałam. Wiem, że chciał być troskliwy i z pozoru rzeczywiście nie było to miejsce dla mnie, ale raczej sama już mogłam decydować o tym co jest dla mnie, a co nie.
Puściłam jego dłoń, ale Harry uparcie ją trzymał. Przynajmniej mnie nie zatrzymywał bo równie zwinnie omijał dwukołowe pojazdy. Staliśmy przed drewnianym domem, kompletnie nie pasującym do klubów w centrum miasta. Z środka słychać było gwar rozmów i gromki śmiech wybuchający do chwilę. Powiedziałam Harremu żeby na mnie poczekał, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
Pierwszy zauważył mnie Billy – barman i właściciel baru, a raczej przytuliska dla harleyowców. Mężczyźni zauważyli, że patrzy się w stronę drzwi i wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. Cisza i wielkie zdziwienie. Może mnie nie pamiętają, albo są źli, że odwiedzam ich dopiero teraz? Billy ruszył się, ciężkim krokiem podszedł do mnie i stanął przede mną ze złowrogim wyrazem twarzy. Żołądek związał mi się w supeł. Mierzył mnie przez chwilę wzrokiem.
- Caroline! – krzyknął wybuchając głośnym śmiechem i przyciągnął do siebie, żeby zmiażdżyć mi żebra.
Cała sala mu zawtórowała i po chwili zostałam dosłownie przeniesiona na rękach na drugi koniec Sali. Ze śmiechem wróciłam do drzwi. Za nimi czekał przecież Harry, który pewnie umierał z tęsknoty do mnie.
- Mam wam kogoś do przedstawienia – powiedziałam z uśmiechem.
- Chłopak? – zapytał Robert na, którego wszyscy mówili Luke.
Pokiwałam głową, a mężczyźni znowu wybuchli śmiechem.
- I przyjechałaś z nim tutaj tylko dlatego, żeby nam go przedstawić?! – krzyknął ktoś ze środka sali.
- Um… On miał tutaj… Pracę, a ja pojutrze mam sesję, a za tydzień nowy pokaz – powiedziałam szybko i machnęłam ręką. – Chciałam z nim spędzić fajny wieczór, więc gdybyś mógł nam jakoś szybko przygotować jakiś stolik. Gdzieś z boku, żebyśmy nie przeszkadzali? – poprosiłam robiąc słodkie oczka.
- Pff! Czy ja wyglądam na kelnera? – zapytał, a ja przewróciłam oczami. – Dawaj go tu, a ja sprawdzę kto zechce być waszym sługusem.
Otworzyłam drzwi i zawołałam Harrego do środka. Gdyby to była jakaś restauracja w mieście nikt nie zwróciłby na nas uwagi, ale byłoby też większe prawdopodobieństwo, że wpadniemy na fanki. Tutaj natomiast wszyscy patrzyli się na nas bez żadnego skrępowania, ale nikt nie wyciągał komórki żeby zrobić sobie z Harrym zdjęcie.
Wzięłam Harrego za rękę.
- To jest Harry – przedstawiłam go, a ten uśmiechnął się niemrawo.
Chłopaka jednak czekał taki sam los jak mnie. Billy podszedł i klepnął go w plecy przedstawiając się, i tak poklepywany, popychany i poszturchiwany znalazł się tam samo gdzie ja przed chwilą. Wydawał się lekko skołowany, ale już się rozluźnił.
- Jerome! – wydarł się Billy. – Caroline przyjechała, przygotujesz dla niej stolik.
Po chwili w drzwiach zaplecza pojawił się ten chłopak. Prawie zapomniałam jak on wyglądał. Blond włosy miał w takim samym artystycznym nieładzie jak zwykle ma Niall, ale jego były troszkę krótsze. Czarna koszulka i ciemne jeansy. I do tego jego oczy. Jego szare hipnotyzujące oczy. Jakby były wykonane ze stali. Jak sejf i takie się zdawały. Podobno oczy są zwierciadłem duszy, ale u Jerome’a tak nie było. One cały czas były zimne, nie pokazywały żadnych emocji, ale gdy się w nie patrzyło zdawały się być jak nóż. On mógł wyczytać nimi z ciebie dosłownie wszystko, przecinał wszystkie bariery, ale sam został nienaruszony. Jerome.


to zdj. Harrego jest śliczne *-* strrrrasznie mi się podoba

(Caroline)Barbara Palvin

HahahhahahhahahhHAHhahhahah.
i jak wam się podoba.
powiem Wam, że smutno mi się zrobiło, że krzyczycie na mnie w komentarzach ;c
no..
dzisiaj sb musze podciąć w końcu włosy
końcówki. już nigdy nie zetnę sb nic oprócz końcówek
miałam włosy do pasa a opierdoliłam (sorry) sb i pocieniowałam przed ramiona -.-
pojebana
teraz mam za ramiona , prawie do zapięcia stanika
lol, ale wgl o czym ja piszę
(chce je jak mi odrosną, albo rozjaśnić bo ma ohydny mysi kolor, albo przefarbować na brąz bo ten kolor włosów jest najlepszy)
koniec o tym

ostatnio mam fazę na lindsay lohan
więc:


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 34 "Be a good baby, do what I want"


Harry założył czapkę i okulary. Zaczęłam się śmiać. Wyglądał… dziwnie. Chłopak westchnął głęboko i wyszedł z samochodu. Podał  mi rękę, a ja chwyciłam ją i wyszłam za nim. Loczek przyciągnął mnie do siebie i już pocałowałby mnie w usta, ale odsunęłam się.
- Jesteśmy tu incognito – przyłożyłam palec do jego ust i się uśmiechnęłam. – Pamiętaj, że dla ludzi nie jesteśmy parą.
- Nie mogę cię nawet złapać za rękę? – Harry zrobił nadąsaną minę. – Nikt nie wie, że tu jesteś… Nikt nam nie robi zdjęć… Caroline, nie widziałem cię od dwóch tygodni!
- Przesadzasz – przewróciłam oczami.
- Nie, nie przesadzam – wziął mnie za rękę i zaczął iść.
- Harry uspokój się. Idziemy w drugą stronę i lepiej bądź grzeczny – zmrużyłam oczy.
- No dobra… Prowadź – puścił mnie.
Zaczęłam iść i poczułam dłonie Harrego na swojej talii. Zaśmiałam się, ale w końcu nie trzymał mnie za rękę… Popatrzyłam na loczka, a ten uśmiechnął się łobuzersko. Pokręciłam głową. On był niesamowity. Po prostu... Nawet z loczkami schowanymi pod czapką i w okularach.
- Dobra to tu – powiedziałam i weszłam do sklepu.

*Perspektywa Harrego*
Otworzyłem przed nią drzwi, nawet nie patrząc na szyld sklepu. Nie obchodziło mnie gdzie wchodzę. W końcu byłem jej więźniem.
Zaśmiałem się pod nosem i podniosłem wzrok z jej…
- Wow! – zawołałem.
Uderzyło mnie światło ze sklepowych lamp. Na dworze już się ściemniało, a ja… Poczułem się jak w niebie. Wszędzie było pełno manekinów ubranych w koronkowe staniki, stringi, koszulki nocne… Wyobraziłem sobie Caroline w jednym z kompletów. Czyżby myślała o tym samym co ja?
- I jak ci się podoba? – zapytała dziewczyna kładąc mi jedną rękę na karku.
- Umarłem…? Jestem w raju? – z otwartą buzią jeszcze raz rozejrzałem się po sklepie.
Caroline zachichotała. Popatrzyłem na jej błyszczące oczy, różowe usta. Miała na sobie ciemne jeansy i białą, lekko prześwitującą koszulkę. Spojrzałem w jej dekolt i nachyliłem się by ją pocałować, ale ona jak zwykle musiała się odsunąć.
- Harry – pomachała mi dłonią przed twarzą, a ja jakby wybudziłem się w transu. – Podam tej pani moje rozmiary, dobrze? A ty wybierzesz coś co ci się spodoba – zlustrowała mnie od góry do dołu i wybuchła śmiechem. – Ale najpierw lepiej uspokój swojego przyjaciela – poklepała mnie po kroczu i podeszła w stronę ekspedientki.
Co..? Spojrzałem w dół. O cholera! Szybko zasłoniłem to co wystawało w taki sposób w jaki robią to piłkarze, żeby nie dostać piłką po sprzęcie i starając się by mój chód wyglądał nonszalancko poszedłem za Caroline.
Dziewczyny widocznie już wszystko ustaliły, bo gdy podszedłem Caroline dała mi tylko buziaka w policzek i rzuciła coś, żebym wybrał coś ładnego, a nie dwa trójkąty na sznurku. Po tym poszła w stronę przymierzalni.
- Twoje dziewczyna wygląda zupełnie jak Caroline Devon – powiedziała ekspedientka. – Tylko jest jakaś szczuplejsza.
Popatrzyłem na nią. Po lewej stronie bluzki miała karteczkę z napisem ‘Andrea’. Hmm… Ciekawe imię. Dziewczyna miała ciemną karnację i długie, czarne, kręcone włosy.
- Szczuplejsza? – zapytałem głupio. Jak może być szczuplejsza od samej siebie? – Może… Będzie ten komplet w jej rozmiarze? – spytałem zmieniając temat i wskazałem na czarno-turkusowy gorset i stringi.
Dziewczyna zabrała się do szukania odpowiedniego rozmiaru, a ja w tym czasie znalazłem jeszcze dziesięć innych do przymierzenia dla Caroline.
Gdy dziewczyna podała mi już wszystko co jej wskazałem skierowałem się w stronę przymierzalni.
- Caroline? – zawołałem, a wtedy z jednej z przymierzalni wychyliła się jej głowa.
- Serio? Więcej nie było? – zapytała i wzięła wyszukane komplety.
Ja w tym czasie usiadłem na jednej w puchowych kanap. Koło mnie siedział jakiś koleś ze zbolałym wyrazem twarzy. Ja cały czas się uśmiechałem. Faceci nie lubią chodzić z dziewczyną po sklepach, ale z Caroline było to coś zupełnie innego, a to był sklep z bielizną.
- Stary rozchmurz się – powiedziałem.
- Niby z czego tu się cieszyć? – zapytał.
- Dziewczyny…? Bielizna…? Wiesz do czego to prowadzi – mówiąc to ściszyłem lekko głos i poruszałem znacząco brwiami.
- Ale żeby wydawać pięć stów na stanik?! – krzyknął, a ja trochę się od niego odsunąłem.
- Ja, dla mojej dziewczyny kupił bym nawet stanik ze złota, gdyby chciała, albo nie… Nawet gdyby nie chciała i tak bym jej go kupił…
I wtedy drzwi od przymierzalni Caroline się otworzyły. Nieświadomy oblizałem wargi. Wyglądała jak anioł. Powinna podpisać ten kontrakt z Victorias Secret. Była by prawdziwym aniołem. Jeszcze z tymi skrzydłami i… Dziewczyna uśmiechnęła się, puściła mi oczko i zamknęła się z powrotem. O czym to ja…?
- Wow – powiedziałem z tym kolesiem jednocześnie i zaczęliśmy się śmiać.
- Nie, nie śmiej się. To moja dziewczyna – zgromiłem go wzrokiem i znowu wybuchłem śmiechem.
Caroline co jakiś czas pokazywała się w przymierzalni w nowym komplecie, a koleś, który koło mnie siedział wyszedł gdy się przebierała. Jego dziewczyna była… No, nie była Caroline. Na jego miejscu też bym chyba żałował jej na stanik. To, że tak myślałem było wredne z mojej strony, ale co mogę na to poradzić?
Z przymierzalni wyszła Caroline, podała mi stos bieliźnianych arcydzieł, których dla niej wybrałem. Wśród nich, jak miałem nadzieję, znajdowała się jej ‘kreacja’ na dzisiejszy wieczór.
- I jak? Która ci się najbardziej podobała? – zapytałem niemalże podskakując w miejscu.
- Nie było w tym nic… Zachwycającego – odpowiedziała obojętnie.
- Co?! – wygrzebałem czarny komplet. – To było świetne. Lubię czarną bieliznę – uśmiechnąłem się zachęcająco.
- Jak chcesz – Caroline wstała i skierowała się do wyjścia.
- Czekaj – zawołałem na nią i przywołałem do siebie ekspedientkę.
Oddałem jej wszystko oprócz czarnego, koronkowego kompletu. Szybko go kupiłem i wybiegłem za dziewczyną ze sklepu. Ona kiedyś wpędzi mnie do grobu. Szybko założyłem na nos okulary i zauważyłem ją koło jakiegoś kolesia z gitarą. Bujała się w rytm muzyki wygrywanej przez chłopaka. Wyglądała tak niewinnie. Jakby czuła się wolna. Śpiewała razem z chłopakiem.  Objąłem ją od tyłu.
- Już mi nie uciekniesz – wyszeptałem jej do ucha, a dziewczyna się uśmiechnęła.
- Jesteś złym chłopcem.
Chłopak śpiewał Wonderwall zespołu Oasis. Znałem tą piosenkę. Caroline widocznie też. Położyłem torbę z bielizną na ziemię. I zacząłem się kołysać razem z nią. Obróciłem ją do siebie przodem, podniosłem i obróciłem. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Ja też. Nie wiedziałem nawet z czego, ale przez to śmiałem się jeszcze głośniej. Po chwili się uspokoiłem przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
- There are many things that I would like to say to you
But I don't know how
Because maybe
You're gonna be the one that saves me
And after all
You're my wonderwall…
Caroline się zaśmiała, a mi przypomniała się sytuacja z Paryża. Kiedy pierwszy raz się pocałowaliśmy. Kiedy zaczęliśmy ze sobą chodzić. Dziewczyna wyciągnęła w kieszeni dolara i wrzuciła do futerału na gitarę chłopaka, po czym złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. W ostatniej chwili złapałem torbę ze sklepu. Jeżeli porwania tak miały wyglądać, mogliby mi to robić częściej.






Hihihihihihihihihihihihihihihihihihihi!
I jak się podoba?
Kocham Was wszystkich! Naprawdę! Bardzo mocno! Z głębi mojego kurewskiego, zimnego serca. I chociaż was nie znam to naprawdę was kocham. Dziękuję, że komentujecie i za ten Wasz (często bezsensowny, ale jaki twórczy) spam.

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 33 "So shine bright, tonight, you and I"


 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Podobno chłopcy lubią spontaniczne dziewczyny. To było spontaniczne. Tydzień rozmawiania z Harryn na skype był wystarczająco bolesny. Cieszyłam się, że go widzę, ale bolało mnie to, że przez kamerkę. Starałam się dobrze bawić. Zwiedzałyśmy z Dianą Londyn, jeździłyśmy rowerami, spacerowałyśmy w nocy, a ja byłam jeszcze na dwóch sesjach. Mój plan byłby zrealizowany dużo później gdyby nie to, że Dian zgodziła się na ‘wycieczkę’ ze względu na moją sesję dla GUCCI.
Wszystko było już ustalone. Nie chciałam czekać na niespodziankę ani chwili dłużej. Paparazzi potrafią wywęszyć wszystko, a mnie zależało na trzymaniu tego w tajemnicy.
Samolotem szarpnęła i wylądowaliśmy. Odebrałyśmy bagaże i ruszyłyśmy do taksówki. Wszystko było już ustalone. Diana jechała do hotelu i odbierała nasz pokój. Miałyśmy akurat to szczęście, że nasz hotel i chłopaków były praktycznie obok siebie. Dalej musiałam jechać sama. Zadzwoniłam do Nialla.
- Wszystko gotowe? – zapytałam konspiracyjnym szeptem.
- Tak – odpowiedział. – Tak jak myśleliśmy zasnął, a teraz raczej… Hm… Nigdzie się nie ruszy – Horan zaśmiał się po ciuchu. – Superman czeka w samochodzie, Laluś i Brus Lee są gotowi do przeniesienia Mary. Będziesz za dziesięć minut?
- Hm… - staliśmy na światłach. – Może troszkę dłużej. Nic nie zobaczy…?
- Ani nie powie – Niall zaczynał mnie troszkę przerażać, ale w brzuchu czułam motylki na samą myśl o tym co teraz robiłam. – Więc, Barbie będziemy w kontakcie.
- Kto wymyślał te przezwiska? – przewróciłam oczami. Ruszyliśmy. Z każdą chwilą byłam bliżej Harrego.
- Ja! Są świetne, nie? – czułam entuzjazm w jego ściszonym głosie.
- Jasne mały, irlandzki chłopczyku. A na ciebie jak mówią?
- Blondi – usłyszałam głos Zayna z oddali. – Zapytaj się jej kiedy będzie.
- Już jestem. Bez odbioru – rozłączyłam się i wyskoczyłam z taksówki, płacąc wcześniej za przewóz
Przeszłam na tyły budynku. Wszyscy byli wtajemniczeni oprócz Harrego. Zobaczyłam samochód, a w środku Louisa. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko i pomachał mi. Odmachałam mu i wśliznęłam się na tylne siedzenia czarnego vana. Nie zamykałam drzwi. W końcu jakoś będą go musieli wnieść.
Wychyliłam się, żeby przytulić się na powitanie z Louisem.
- Dobrze to wymyśliłaś – powiedział Tomlinson.
- Oglądam za dużo filmów, a … Niall widocznie też – w tej chwili blondyn wychylił się zza drzwi.
Na nosie miał założone okulary w stylu ‘Facetów w czerni’, a w ręce plastykowy pistolet. Podniosłam jedną brew i z trudem stłumiłam śmiech. Za nim Liam i Zayn nieśli Harrego. Chłopak widocznie dalej spał. Uśmiechnęłam się na widok tej czwórki. Chłopcy położyli Harrego na siedzeniach koło mnie. Przywitałam się z nimi szeptem, a oni zamknęli drzwi i ruszyliśmy.
W tej chwili Harry się obudził. Ręcę i nogi miał związane, usta zaklejone, a oczy zasłonięte bandanką. To się nazywa profesjonalizm. Zaczął się wiercić i uderzył głową w szybkę. Louis skrzywił się. Ja tak samo. Nie chciałam żeby zrobił sobie krzywdę. Położyłam mu rękę na policzku.
- Harry to ja – wyszeptałam mu do ucha, a on się uspokoił.
Wdrapałam mu się na kolana. Chłopak był widocznie zdezorientowany i spięty. Może to co wymyśliłam było głupie, ale… raz się żyję. Powoli zaczęłam odrywać taśmę z jego ust. Gdy już mógł normalnie mówić wypowiedział moje imię.
- Caroline – w tym samym momencie odwiązałam bandankę jaka przesłaniała mu widok. – Co… Jak… Ale…
Ja jednak nie miałam ochoty mu tego tłumaczyć więc tylko uśmiechnęłam się.
- Porwanie – wyjaśniłam ściszonym głosem i pocałowałam go.
Już tak dawno nie czułam jego ust. Jego zapachu. Już tak dawno go nie dotykałam.  Chłopak oddawał mi pocałunki, ale czułam, że dalej nie wie co się wokół niego dzieje. Uśmiechnęłam się i rozwiązałam mu ręce. Harry patrzył się na to wszystko zdziwiony, ale jednocześnie się uśmiechał. Gdy miał już wolne ręce objęłam go i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. Harry również mnie objął i zanurzył twarz w moich włosach. Czułam jego ciepły oddech. I słyszałam przyśpieszone bicie jego serca. Oczy momentalnie mi się zaszkliły.
- Caroline – powiedział Harry, a ja odsunęłam się od niego. – Nie spodziewałem się tego – uśmiechnął się i pokręcił głową.
Rozchyliłam lekko usta i przekrzywiłam głowę. Nie podobała mu się niespodzianka?
- Ale to nie znaczy, że mi się nie podoba – Harry wziął w palce pasemko moich włosów.
- Jeszcze nie koniec niespodzianek – powiedział Louis, który dotąd siedział cicho.
- Louis!? – loczek dopiero teraz zauważył kolegę.
- Na czas akcji jestem supermanem – odpowiedział tajemniczo, a ja się zaśmiałam. Cieszyłam się, że się polubiliśmy. Chyba… Raczej Louis nic do mnie nie miał. Ja do niego na pewno.
- Gdzie teraz jedziemy? – zapytał Harry, a ja zsunęłam się z jego kolan na siedzenie.
- To jest tajemnica. Jesteś moim więźniem – uśmiechnęłam się. – Dalej masz związane nogi.
Harry wybuchł śmiechem i rozwiązał się. Schował sznurek którym był związany do kieszeni.
- Przyda nam się – powiedział napotykając mój pytający wzrok, a Lou wybuchł śmiechem.
Zarumieniłam się, a Harry widząc to uśmiechnął się z pobłażaniem i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Wsłuchałam się w rytm wybijany przez jego serce. Przygryzłam lekko dolną wargę by nie zacząć się uśmiechać jak jakaś wariatka. Przekręciłam lekko głowę, tak aby widzieć chłopaka. Popatrzył się na mnie tymi swoimi błyszczącymi, zielonymi oczami.
- Wysiadać dzieci – powiedział Louis zatrzymując się.
- Gdzie idziemy? – zapytał ciekawie Harry wyglądając przez okno.
- Hm… To porwanie, a ty jesteś moim więźniem więc nie ekscytuj się tak. Poza tym załóż to i to – dałam mu czapkę i okulary.
Nie chciałam żeby ktoś nas rozpoznał. Od czasu naszego poznania byłam już wystarczająco nielubiana przez niektóre fanki. Nic o tym nie mówiłam Harremu, nie chciałam go zamartwiać takimi głupotami. To miała być nasza chwila i nie wybaczyłabym sobie tego, gdyby zlecieli się reporterzy, albo fani. Wiem, że oni byli dla niego bardzo ważni, ale w tej chwili mieliśmy się liczyć tylko MY.




! HAHHAHAHAHHAHAHHAHAHAHHAHAHHAHAHAHHAHAHHAHAH
Jestem w świetnym nastroju. Kłócę się ze swoim niedoszłym chłopakiem. I mam taką bekę, że o matko .
hahahhahahhahahahhahahahhahahah
Jestem suką, ale i tak mnie kochacie prawda ? ♥

Jak myślicie gdzie Caroline porywa Harrego?

Co wam przyniósł Stylesołaj?

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 32 "And you know the things you wanna know you're smiling"


Diana skończyła jeść, ja już dawno wypiłam swoją wodę. Lekko mnie zemdliło.
- Wszystko dobrze? – zapytała lekko zaniepokojona Diana.
- Nie… Znaczy tak. Wszystko dobrze. Ale nie wiem ile ten pokaz będzie trwał… Nie wiem czy będzie ci chciało się czekać, a poza tym nie wiem czy będzie mogła tam czekać – powiedziałam.
- Nie no, spoko – przyjaciółka uśmiechnęłam się. – Nie chciałabym oglądać was wszystkich pięknych i w ogóle. Jeszcze popadnę w depresję.
Zaczęłam się śmiać i dałam przyjaciółce klucze od mieszkania. Sama udałam się na pokaz Sama (hehe). Weszłam bez pukania, bo widocznie nikt nie fatygował się zamknąć drzwi. Ciekawe czy ja swoje zamknęłam…? A jak teraz w moim domu siedzi morderca i czai się na Dianę?... Nie. Wariuję. Na pewno je zamknęłam.
Cały dzień spędzony na pracy nie jest zły. Jeśli się tą prace kocha. Ja kocham to co robię. Harry też kocha to co robi. I kocha mnie. Dobraliśmy się prawie idealnie. Jedynym zgrzytem jaki się pojawił to to, że nasza praca nie pozwoliła nam spędzić tego dnia razem. Następnego też… I jeszcze następnego. Będę musiała się nauczyć żyć bez Harrego, ale tylko teraz. Przyjdzie taki czas kiedy już nigdy nie będziemy się rozstawać, będziemy zawsze ze sobą i będziemy szczęśliwi razem. Teraz musieliśmy udawać szczęśliwych osobno. Znaczy… Ja musiałam trochę naciągać swoje uczucia na wyższy level i… Miałam nadzieję, że Harry też. Nie to, że nie chciałam, żeby źle się bawił. Powinien mieć zabawę, ale… Tak beze mnie? Westchnęłam i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Miałam kręcone włosy z przedziałkiem na boku. Byłam ubrana w jasnoróżowy komplet. Później miałam przebrać się w czerwoną sukienkę, a na końcu szła różowa. Otwierałam i kończyłam pokaz. W czerwonej sukience szłam gdzieś w środku.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Wyszłam z pokazu wprost do czekającej na mnie taksówki. Byłam w pełnym makijażu i dalej w kręconych włosach. Podałam adres i co chwila pośpieszałam kierowcę. Chciałam już zadzwonić, albo napisać do Harrego, ale zostawiłam telefon w domu. Jak zwykle musiałam o czymś zapomnieć. Byłam strasznie zmęczona. W końcu trochę to wszystko trwało… Chęć zobaczenia Harrego była jednak silniejsza. Nie wiedziałam nawet czy jeszcze nie jest w samolocie, czy wylądował, czy wylądował bezpiecznie… Zemdliło mnie. Odetchnęłam głęboko parę razy i znowu zaczęłam ponaglać kierowcę. Widziałam, że jest bliski wyrzucenia mnie z taksówki i pożegnania mnie tekstem w stylu: ‘Jak umiesz szybciej to możemy się ścigać. Ty biegnij, ja jadę. Ciekawe kto będzie pierwszy?’. Musiałam jednak się czymś zająć. Za dużo oglądania ‘Katastrof w przestworzach’. Dobrze, że w końcu poznałam Harrego. Inaczej do dzisiaj byłabym bezrandkowym dziwolągiem, nieszczęśliwą, nieidealną dziewczyną. Oczywiście w środku. Przecież ja zawsze jestem uśmiechnięta, gdzieś zawsze kręci się jakiś adorator, którego mam dość po pierwszym dniu… Zawsze gdzieś czeka ktoś… Na mnie w tym momencie może na skype czekał Harry.
W końcu samochód się zatrzymał. Rzuciłam na fotel banknot, który przez całą podróż kurczowo ściskałam. Wybiegłam z taksówki i nawet nie wiem jak mogłam tak szybko znaleźć się pod drzwiami od mojego mieszkania. Gdy spostrzegłam, że już otwieram drzwi zaśmiałam się. Czy ta miłość przerodziła się w obsesję? Nie… Dalej jestem normalną dziewczyną. Zamknęłam za sobą drzwi i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Dianę z laptopem na kolanach. Szybko ściągnęłam buty i podbiegłam do niej.
- Co robisz? – spytałam niemal podskakując w miejscu.
- Rozmawiam z Niallem – odpowiedziała wolno.
- Mogę pogadać z Harrym? – poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić. – Na moment…
- Jasne… Niall zawołasz Harrego? – moja przyjaciółka przesunęła się robiąc mi miejsce do siedzenia na kanapie.
- Ale… On śpi – Niall miał zmęczony głos i wyglądał jak żywy trup. Jak uroczy żywy trup. – Mam go obudzić?
- Nie! – krzyknęłam. – Niech śpi. Pewnie jest zmęczony. Szkoda – poczułam jak łzy napływają mi do oczu.
- Żartowałem! – nagle na ekranie pojawił się Harry i Zayn.
Zaczęli się śmiać, a ja za bardzo nie wiedziałam o co chodzi, więc też się uśmiechnęłam.
- Harry – pisnęłam w końcu.
Chłopak uśmiechnął się i zabrał Niallowi laptopa.
- Ale… Diana i Niall mogą rozmawiać na tym, a my…
- Nie ma drugiego – powiedział Zayn. – Jak i trzeciego i czwartego.
- Dlaczego? – zapytałam, a Diana wstała i poszła do kuchni.
- Ehm… - Harry zmierzwił swoje loczki.
- Ktoś – Zayn spojrzał na Harrego – je unicestwił.
- To było niechcący! – loczek walnął Malika w ramię i zaczęli się szturchać.
Wolałam nie wnikać co Harry narobił. Byłam już kompletnie rozbudzona i chciałam pogadać z moim chłopakiem, a on bił się z Malikiem.
- Jak było na pokazie? – Zayn zmienił temat i zatrzymał rękę Harrego, która była niebezpiecznie blisko jego fryzury.
- Yhm… Dobrze – odpowiedziałam, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mój głos brzmi jakoś sztucznie. Byłam zmęczona.
- Na pewno? – mulat przekrzywił lekko głowę i zmrużył oczy, jakby chciał mi się lepiej przyjrzeć.
- A co ty sobie myślisz? – zapytał zbulwersowany Harry. – Nie widzisz jak ślicznie wygląda? Jest pewnie zmęczona tym chodzeniem – na słowa Stylesa lekko zmarszczyłam brwi. – Jesteś idealna Caroline…
- Wiem – zaśmiałam się, ale dalej brzmiało to dziwnie.
Chyba byłam zmęczona, albo… wkurzona. Może to i to?
Harry uśmiechnął się słodko i nagle cała złość znikła. Zayn wstał. Widocznie nie chciał nam przeszkadzać.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział Harry. – Już za tobą tęsknie.
- Też za tobą tęsknie – przyłożyłam rękę do ekranu i ziewnęłam.
Chciałam go dotknąć. Czułam, że nie wytrzymam bez niego długo. Bałam się, że w pewnym momencie zapomni o mnie. Gdy będziemy w drodze po prostu o mnie zapomni.
Harry zaczął mi opowiadać jak minęła mu podróż. Z uśmiechem słuchałam co ma mi do powiedzenia. Nie mogłam cały czas myśleć o złych rzeczach. Powinnam się cieszyć chwilą. Nagle mnie olśniło. Uśmiechnęłam się.
- Co? – zapytał Harry.
- Nic, nic. Mówi dalej – mój uśmiech stawał się coraz szerszy.
Harry pokręcił głową i wrócił do tematu.
Miałam plan. Nie wcielę go w życie teraz, ale… Wkrótce.




Rozdział... -.- NIE! 
Muszę gdzieś wysłać tą Dianę bo mi w akcji przeszkadza xd

Co tam u was? 

Liebster Award

Liebster Award


Zostałam do tego nominowana, ale dalej za bardzo nie wiem o co chodzi -.-. Jednakże... Jak mam odpowiedzieć tylko na 10 pytań i podań te 11 blogów (z czym jest problem... bo... czytam raczej te bardziej popularne blogi)

 Gdzieś czytałam, że nagroda jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.

Ile to jest mniejsza liczba obserwatorów? Poniżej...? Ilu?

Lećmy z tym koksem! Czas na pytania...




Do LA zostałam nominowana przez: http://my-red-sky.blogspot.com/

Pytania:

1.Twoje największe marzenie kiedy miałaś dwa lata?

Hmm... Nie pamiętam, ale oglądałam kiedyś nagranie jak miałam dwa lata i oglądałam jakiś występ i tam jakaś pani miała sukienkę i wtedy mówiłam, że bardzo bym chciała sukienkę. Więc chyba to...

2.Czy myślałaś kiedyś nad napisaniem książki?

Myślałam nawet wczoraj. To byłaby książka o dwóch głupich dziewczynach oparta na tym co robiłam wczoraj. Hhahhahaha! Nie umiałam otworzyć bramki! -.-

3.Co robisz kiedy widzisz długie i ambitne komentarze pod notką?

Aaawww! To jest bardzo miłe, że ktoś poświęca swój czas na komentowanie mojego bloga. Bo zwykle komentarz wygląda tak, że ktoś pisze 'super rozdział' i wkleja link do swojego bloga. Nie chodzi o to, że nie podobają mi się te krótsze komentarze, ale co jest takiego super w tym rozdziale? A jak już nie wiesz co napisać to możesz.... Opisywać swoje sny ;)

4.Z czym wiąże się dla ciebie blogowanie?

Z czym...? Sama nie wiem. Po prostu piszę tu o tym co chciałabym żeby mnie spotkało ;D. Wymyślam te wszystkie zdarzenia żeby ubarwić i mi i Czytelnikom tą szarą, bezwzględną rzeczywistość gdzie One Direction widzimy codziennie, ale... Na plakatach w swoim pokoju.

5.Co lub kto skłonił cię do założenia bloga?
Na początku pierwsze pięć rozdziałów było zupełnie inne zmieniłam je więc i stwierdziłam, że można spróbować i nikt nie musi nawet tego czytać. Robiłam to dla siebie, a okazało się, że jednak ktoś to będzie czytać. I tym osobą serdecznie dziękuję ♥ (nie ma to jak cyber serduszko)

6.Kim chcesz zostać w przyszłości?
To samo pytanie miałam na kartkówce w w-f (wiem dziwnie, ale co tam) i napisałam, że 'W przyszłości chciałabym ożenić się w gwiazdorem rocka i być ustawiona do końca życia'. Szczerość to podstawa, a tak na poważnie to sama nie wiem.

8.Kosmetyk bez, którego nie mogłabyś żyć?

Mydło ;D

9.Jaki jest twój ideał chłopaka?
Baaaaardzo podobają mi się brązowe włosy. Dłuższe brązowe włosy.
Nie mam jakiegoś takiego ideału, ale Harry Styles, Mick Jagger i pewien ktoś są bardzo blisko by nimi być.
Dobra oni są ideałami, ale z wyglądu.
Z charakteru coś na kształt bad boya, albo nieśmiałego słodziaka.
Dobra te trzy osoby mogłabym poślubić choćby dziś. Nie obchodzi mnie, że Mick ma gdzieś z... 69 lat! 69 69 69! O jaaa!
Nie wiem! Yhhhh. Myślałam, że te pytania będą łatwe!
Przez Ciebie wychodzę na próżną!

11.Kitka vs. Rozpuszczone.?
Teraz cały czas chodzę w rozpuszczonych, ale gdy coś robię to je związuje... Niech będzie, że wolę rozpuszczone.




I jeszcze http://poprostuzamknijswojeoczyi.blogspot.com/


1. Czym się interesujesz? (oprócz 1D) 
Myślę, że ogólnie muzyką. Uczyłam się 3 lata grać na fortepianie, a  teraz 3 razy w tygodniu chodzę na lekcję śpiewu. To jest coś w rodzaju hobby, ale i ciężkiej pracy.

Uwielbiam też rysować, ale mojej nauczycielce od plastyki nie podobają się moje rysunki ponieważ 'źle je dobieram tematycznie' bla bla bla. Trudo. Kiedyś tematem pracy była 'Codzienność', a ja narysowałam Micka Jaggera pokazującego majtki. hahahah.

2. Jakie filmy lubisz oglądać?
Uwielbiam horrory i musicale. Jednak NIGDY nie można łączyć tych gatunków. NIGDY! (oglądałam coś na kształt horroro-musicalu i to było... dziwne)
Lubię też filmy o życiu innych ludzi, dokumentalne np. o życiu Michaela Jacksona, albo Marilyn Monroe i takie w stylu 'Jane Eyre' i 'Dziennik Bridget Jones'.

3. Jakie książki lubisz czytać?
Różne, ale moimi najulubieńszymi są 'Harry Potter' i 'Pamiętnik księżniczki' ;

4. Jak i kiedy poznałaś One Direction?

Wpis z mojego pamiętnika:

02.06.2012.

OGŁASZAM PODNIETE ONE DIRECTION.

i pełno powklejanych zdjęć Harrego (wiem wiem to takie w tylu Directionator, ale na początku każda nią była).

Nie jarałam się nimi, a nawet mówiłam, że są NOT, a nie HOT. Kiedyś jednak nie wyłączyłam gdy leciało WMYB i zakochałam się we włosach Harrego, a później w słodkim Horanie i zabawnym Lou, i Liamie i w bad boyu z branford.

5. Jakie masz hobby?
Hobby? Śpiew, jedzenie, spanie, pisanie. Lubię się też bić z moja przyjaciółką, ale to chyba nie hobby.

6. Opisz swój charakter w 3 słowach? 
Szkoda, że nie napisałaś opisz siebie! Wtedy by było: małe, wredne, blond.
Charakter...? Mój kolega powiedział, że:
-bystra
-miła
-ironiczna


7. O czym teraz myślisz?
Że brzuch mnie boli i o tej aferze, że Elka nie istnieje i, że oni wszyscy się znali przed x-factorem i wgl. ;o http://www.twitlonger.com/show/k6v8pp


8. Bruno Mars vs. Conor Maynard?
BRUNO


9. Co myślisz o tatuażach Zayna i Harrego?
Nie mam zdania, ale to będzie dziwnie wyglądało za 40 lat.

10. Jesteś Larry Shipper?
Nie wiem. Mogą być razem i mogą być osobno. Nie chce się w to mieszać, ale gdy oglądam te filmiki o nich to płaczę bo to jest śliczne.


11.Ulubiony aktor/aktorka?
Colin Firth, Adam Sevani ;D


No to teraz trzeba znaleźć 11 blogów do nominacji. 
Nie umiem się w to bawić.. 

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 31 "You like your girl's insane"

Obudziłam się, ale nie chciało mi się otwierać oczu. Poczułam, że mam podwiniętą koszulkę i, że ktoś jeździ palcem wzdłuż mojego kręgosłupa. To było przyjemne. Harry przestał na chwilę i zaraz poczułam jego usta na swojej skórze. Nieświadomie westchnęłam. Chłopak znowu przestał.
- Obudziłem cię? – zapytał, czułam jego ciepły oddech na skórze.
- To była najprzyjemniejsza pobudka na świecie – wyszeptałam i obróciłam się na plecy.
Harry uśmiechnął się i poprawił moją koszulę, tak żeby zakrywała mi brzuch. Położył się koło mnie, a ja musnęłam palcami jego policzek. Idealny. Podniosłam się i podparłam jedną ręką. Drugą natomiast zaczęłam gładzić tors Harrego. Również idealny. Kąciki jego ust się podniosły, a ja przygryzłam jedną wargę. Nachyliłam się by go pocałować i nagle do pokoju wpadł Louis.
- Harry! Zaraz mamy samolo… Oo! – chciał cofnąć się do tyłu, ale w głąb pokoju wepchał go Zayn.
- Spakowaliśmy cię i przywieźliśmy ciuchy na przebranie nie musisz – popatrzył na nas i na chwilę się zaciął – dziękować – dokończył ciszej.
W pokoju zapanowała cisza. Nikt się nie ruszał, ani nic nie mówił. Ramiączko zsunęło się z mojego ramienia. Czułam się trochę niezręcznie. Mały świat mój i Harrego został zburzony, a magiczna atmosfera zakłócona.
- Yhm – odchrząknął Harry. – Możecie wyjść?
Lou i Zayn popatrzyli po sobie i wyszli. Malik rzucił tylko żebyśmy się pośpieszyli.
- Chyba już będę się zbierał – stwierdził Harry i podniósł się z łóżka.
Na podłodze leżały ciuchy o których mówił Zayn. Harry szybko je ubrał. W tym samym czasie ja też przebrałam się w jeansowe rurki i zwykłą białą bokserkę. Moje włosy tym razem nawet bez czesania wyglądały w porządku. Loczek popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się smutno i przytuliłam go.
- To nie twoja wina – powiedziałam. – Będzie mi tu smutno bez ciebie.
- Będę dzwonił najczęściej jak mogę – pocałował mnie w czoło, a ja poczułam łzy napływające mi do oczu.
On tylko wyjeżdżał do USA, a nie umierał. Taka była jego praca. Nie wiedziałam, że to będzie takie trudne. Dotychczas spędzałam z nim każdy dzień. Teraz miało się to zmienić.
Wyszliśmy z pokoju trzymając się za ręce. Chłopcy już czekali na Harrego w przedpokoju. Na nasz widok otworzyli drzwi. Louis poruszał znacząco brwiami, a ja pokręciłam głową. Już wiem o co temu śmiesznemu zboczeńcowi chodziło.
Harry puścił moją rękę i zaczął ubierać buty. Objęłam się ramionami i oparłam o ścianę. Gdy już przyszykował się do wyjścia Zayn i Louis już stali za drzwiami. Harry przekroczył próg.
- Do zobaczenia – powiedział i musnął moje usta.
- Chyba w nocy się wystarczająco pożegnaliście – zawołał Louis, ale Zayn walnął go w ramię i pokręcił głową.
- Widzimy się na skype? – zapytałam i złapałam go za koszulkę. Harry pokiwał głową. – Będę czekać.
Uśmiechnęłam się smutno i przyciągnęłam go do siebie. Nasze usta się złączyły. Nie chciałam go tam puszczać. Wszędzie pewnie roiło się od dziewczyn w bikini na wrotkach. Zayn odchrząknął. Harry cofnął się do tyłu, a ja poczułam się samotna. Wyszli. Zamknęłam za nimi drzwi. I spojrzałam na zegarek. Za półtorej godziny miałam być na przymiarce.
- Zbieramy się już powoli? Wstąpimy jeszcze do jakiejś kafejki czy coś – uśmiechnęłam się.
Czułam, że gdyby nie Diana pobiegłabym z płaczem za Harrym. Zaczynałam wariować na jego punkcie. Na początku zachowywałam pewien dystans, ale teraz on zniknął. Po prostu zniknął. Zniknął tak szybko, jak pojawiła się świadomość tego, że byłam gotowa wszystko dla niego zostawić.
- Jasne – Diana odwzajemniła uśmiech.
Zamówiłyśmy taksówkę. Miała przyjechać za dziesięć minut. Rzuciłam tylko swoje imię i nazwisko, a postarali się. Miałam swoje przywileje. Powoli zbierałyśmy się do wyjścia. Gdy byłyśmy już na dole taksówka czekała. Weszłyśmy do środka i nagle mój telefon zadzwonił. Serce zabiło mi mocniej.
- Halo? – odebrałam z myślą, ze to Harry.
- Mogłabyś przyjechać na przymiarkę teraz? – zdziwiłam się i spojrzałam na wyświetlacz. Nie Harry. – Wcześniej miałabyś wolne.
- Hmm… Jasne. Nie ma sprawy – powiedziałam siląc się na rzeczowy ton i rozłączyłam się. – Zmiana planów. Najpierw przymiarka, potem kafejka.
Podałam adres taksówkarzowi, a ten ruszył. Nie jechałam do żadnego znanego domu mody. Czasami wybierałam też tych mniej znanych projektantów, albo tych początkujących. Kiedyś też przecież taka byłam. Mała i nieznana. Zdana na łaskę innych. Czasami po prostu trzeba wykorzystywać swoją pozycję. Starałam się tego nie robić za często.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zapłaciłam i wyszłyśmy z taksówki. Jak na mało znanego projektanta Sam wybrał sobie niezłe miejsce na pokaz. Mała rezydencja w stylu wiktoriańskim. Na pewno miała piękne wnętrze. Szykował się pokaz domowy.
Zapukałam do drzwi. Otworzył je sam Sam (hahahahhaha nie mogłam się powstrzymać, przepraszam). Nie tracąc czasu na przywitanie wciągnął nas do domu i popchał do innego pomieszczenia. Miło jest być traktowanym jak przedmiot, jednak mimo tego roześmiałam się.
- Też miło cię widzieć Sam – zachichotałam.
- Przepraszam, ale mamy małe opóźnienie. Pokaz ma być w ogrodzie, ale żywopłoty źle wyglądają na tle trawy…
- To straszne – zakryłam usta dłonią.
- Amy pokarze ci twoje ciuchy – jak na zawołanie podeszła do mnie krótko ścięta dziewczyna.
Zaprowadziła mnie do wieszaka.
- Te  spodnie, ta bluzka, ta i ta sukienka – podała mi ciuchy i odeszła pomóc jakiejś innej dziewczynie, która dopiero co przyszła.
Postanowiłam najpierw przymierzyć spodnie i bluzkę. Spodnie jasnoróżowe, długości 7/8 w stylu Brigitte Bardot i takiego samego koloru sweterek z rękawami ¾. Ściągnęłam bokserkę i założyłam sweterek. Był miękki w dotyku i odsłaniał moje ramiona. Zabrałam się za zakładanie spodni. Ściągnęłam swoje rurki i zaczęłam zakładać te projektu Sama. Po chwili poczułam opór. Zatrzymały my się na udach. Poczułam jakby ktoś wbił mi lodowaty sopel w żołądek.
- Sam?! – zawołałam jakbym zaraz miała się rozpłakać.
- Co się stało? – chłopak wszedł do garderoby.
Wszędzie było pełno wieszaków z ciuchami, ale bez problemu mnie znalazł. Uniósł brwi z geście zdziwienia.
- Jakiś problem? – zapytał.
- Nie mogę ubrać tych spodni – wykrztusiłam.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, a potem odwrócił się na pięcie. Zrezygnowana ściągnęłam spodnie i sweterek. Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze obok. Przecież…
- Amy dała ci złe spodnie i bluzkę. Twoje są te – podał mi ciuchy, które wyglądały tak samo jak te co leżały koło mnie.
- Są takie same – zauważyłam.
- Nie. Te są większe – wyjaśnił, położył ciuchy na krześle obok mnie i zabrał tamte.
Jak zahipnotyzowana założyłam nowe spodnie i sweterek. Amy obejrzała mnie i stwierdziła, że wyglądają dobrze. Pierwsza sukienka była cała biała, miała krótkie rękawy i rozkloszowany dół. Sięgała mi do kolan i wszędzie miała poprzyszywane jasne koraliki, albo przezroczyste cekiny. Ta tez pasowała. Druga była czerwona, miała zabudowana górę i również rozkloszowany dół. Była dobra.
Przebrałam się w swoje ciuchy i pożegnałam się z samem. Miałam wrócić za godzinę. Diana czekała na mnie na jakimś krześle w przedpokoju. Na mój widok wstała.
Poszłyśmy do najbliższej kafejki.
- Co bierzesz? – zapytałam przyjaciółkę gdy podali nam karty dań.
- Chyba… Deser lodowy czekoladowo-miętowy – odpowiedziała.
- No tak – zaśmiałam się. Czekolada i mięta to było jej ulubione połączenie. – A ja des… Wodę. Nie mam na nic ochoty. Chcę wodę – stwierdziłam.


Diana popatrzyła na mnie dziwnie. To było niecodzienne, że nie chciałam jeść, ale teraz… Jakoś nie miałam apetytu.



Jak szybko! Zdziwieni, nie? Ale nie można się uczyć, gdy każda próba wygląda tak...



Hhahahaah! Co wy na to? Podoba wam się?
Znacie jakies mało znane blogi?
Komentować! ♥♥♥

loff ju soł macz