Wakacje zaczęły się na dobre. Prawie codziennie spędzałam
czas z Harrym i chłopakami. Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Podobało mi się to.
Unikałam jednak spędzania z Loczkiem czasu sam na sam. Każde romantyczne
sytuacje dusiłam w zarodku. Bardzo go męczyłam jednak sprawiał wrażenie
szczęśliwego z samej mojej obecności. Wiedziałam, że umie śpiewać, ale o tak
dobrą grę aktorską go nie podejrzewałam.
W końcu nadszedł 21 lipca. Moje 17 urodziny. Nie czułam
tego. Dzień jak co dzień. Wstałam, wzięłam prysznic i się ubrałam. Czarna
sukienka w kwiatki przed kolano i jeansowa kamizelka. Nie chciało mi się nawet
malować, ani robić czegoś z włosami. Moje urodzinowe śniadanie nie było
specjalnie wykwintne. Płatki z mlekiem. Odśpiewałam sobie sto lat i je zjadłam.
Ktoś zapukał do drzwi.
Harry – pomyślałam.
Otworzyłam je. Nie mogłam uwierzyć. Zaczęłam piszczeć.
Rzuciłam się na Dianę.
- Co ty tu robisz? – spytałam nie wypuszczając jej z objęć.
- Przyszłam złożyć ci urodzinowe życzenia! – powiedziała i
dała mi torbę którą trzymała w ręce. – A to prezent.
- Nie trzeba było! Wystarczy, że jesteś! – wrzasnęłam i
wrzuciłam torbę w głąb mieszkania.
- To tak się traktuje prezent na który twoja najlepsza
przyjaciółka musiała pracować dniami i nocami?! – wydarła się na mnie i zrobiła
obrażoną minę. – Widać będę musiała wcześniej zameldować się w hotelu…
- Oj nie obrażaj się – przytuliłam ją. – I nie idziesz do
żadnego hotelu. Będziesz mieszkać ze mną! Do kiedy zostajesz?
- Do końca wakacji jeśli nie masz nic przeciwko…
- Coś ty! Właź! – wciągnęłam ją do mieszkania. – Wow! Więcej
nie można było zabrać?
- Daruj sobie… - zaczęłyśmy się śmiać i razem wtaszczyłyśmy
walizki do środka.
Diana ani trochę się nie zmieniła. No może była troszkę
wyższa, ale dalej miała tą samą okrągłą buzię i piegi. Dalej była niemożliwie
szczupła i miała te same blond loczki. Czułam się tak jak dawniej.
- Boże… Nie mogę uwierzyć! Zaraz zadzwonię do chłopaków.
Miałam dzisiaj z nimi wyjść, ale teraz ty przyjechałaś. Poczekaj chwilę… -
sięgnęłam po iPhona.
- Wiesz… Jak chcesz to możemy dzisiaj iść z nimi –
powiedziała niechętnie Diana.
- Co?! – zdziwiłam się.
Diana nigdy nie lubiła poznawać nowych ludzi, albo raczej
nie lubiła nowych ludzi. Z góry zakładała, że są niefajni, a jeśli chodziło o
chłopaków to dla niej wszyscy byli idiotami. Kiedyś byłam z nią nad morzem i
jakiś koleś „niechcący” rzucił w nią piłką. Gdy Diana zaczęła do niego wyklinać
myślałam, że zsikam się ze śmiechu. Jego mina była porażająca. Ich było pięciu.
Już widziałam jak ta mała, niepozorna dziewczyna rozszarpuje ich na strzępy.
- W końcu oni są tacy cudowni – zaczęła mnie naśladować. –
Dlaczego miałabym ich nie poznać?
- No bo ich nie lubisz? – zapytałam.
- Może i tak, ale za to jutro będziemy miały dzień tylko dla
siebie.
To brzmi sensownie. Zresztą chłopcy też pewnie chcieli ją
poznać. Dużo im o niej mówiłam. Oczywiście pomijając to, że ich nie lubi…
- Dobra, ale postaraj się być miła – pogroziłam jej palcem.
- Będę grzeczna – zaczęłyśmy się śmiać i wtedy zadzwonił
dzwonek do drzwi.
Popatrzyłam na Dianę, a ona wzruszyła ramionami. Otworzyłam
drzwi. W górę poleciało konfetti. Goście rzucili się na mnie z krzykiem. Ktoś
otulił mnie ramionami. Reszta klepała mnie po plecach i śpiewała ‘Happy Birthday’.
- Wszystkiego najlepszego – wyszeptał mi Harry wprost do
ucha i delikatnie pocałował w policzek.
Uśmiechnęłam się i odwróciłam się w stronę reszty. Diana
stała z boku i przyglądała się temu wszystkiemu z lekko zszokowaną i
zniesmaczoną miną. Nie dziwiłam jej się. Liam i Louis mieli na sobie urodzinowe
czapeczki, Zayn robił zdjęcia, a Niall patrzył się zaciekawiony na Dianę.
Dziewczyna zauważyła to i spłonęła rumieńcem. Może już nie będzie tak
negatywnie do nich nastawiona?
- To jak gotowa na wyjazd do Paryża? – zapytał Harry.
- Co? – uniosłam brwi.
- Nie mówiłaś jej? – Liam popatrzył na Dianę, a ta
pokręciłam głową.
- Przed chwilą przyjechałam – powiedziała sucho i odwróciła
głowę.
- O co tu chodzi? – odsunęłam się od Loczka i założyłam ręce
na piersiach.
- Stwierdziliśmy, że fajnie będzie w twoje urodziny zrobić
coś fajnego. No i jeszcze chcieliśmy żeby była z nami twoja najlepsza
przyjaciółka – wytłumaczył Niall i uśmiechnął się do Diany.
- Jak się z nią zgadaliście? – zmarszczyłam brwi.
- Często zostawiasz telefon na wierzchu – powiedział Harry i
przytulił mnie od tyłu.
- I tak po prostu sobie go wziąłeś bez pytania? – zapytałam
zaciskając zęby.
- Nie denerwuj się… - chłopak oparł głowę na moim ramieniu,
a jego loczki lekko łaskotały mój policzek. – Przecież jesteś szczęśliwa, a o
to nam chodziło. Wszystko będzie idealnie. Zobaczysz.
- Nie słodź Styles – lekko go od siebie odepchnęłam.
- Pakuj się za dwie godziny mamy samolot – Loczek wsadził
ręce do kieszeni i wystawił mi język.
- Och, jasne. Zawsze o wszystkim muszę dowiadywać się
ostatnia – powiedziałam i skierowałam się w stronę pokoju. – A ty zdrajco
idziesz i mi pomagasz – pokazałam palcem na Dianę i weszłam do swojej sypialni.
Spakowałam się w miarę szybko. Poszłam jeszcze do łazienki i
spakowałam kosmetyczkę. Szampon, żel pod prysznic, kosmetyki do makijażu i.t.d.
Diana była jużgotowa. Chłopcy mieli swoje bagaże w vanie. Wpakowaliśmy się do
niego i ściśnięci jakoś dojechaliśmy pod domy dziewczyn. Chłopcy chcieli je
zabrać ze sobą na romantyczny wypad do Paryża. Ich ochroniarz kierował
samochodem, obok niego siedziała Diana, a ja i reszta cisnęliśmy się z tyłu. Na
lotnisko dojechaliśmy w miarę szybko. Wszystko było już załatwione przez
chłopaków. Odebraliśmy bilety i wsiedliśmy do samolotu. Siedziałam razem z
Dianą. Za nami siedział Harry z Niallem. Zayn, Liam i Louis ze swoimi
dziewczynami. Z plecaczka wyciągnęłam mp3, wsadziłam słuchawki do uszów i
włączyłam muzykę. Diana czytała książkę. Zaczęłam sobie podśpiewywać Rolling
Stonesów.
- You can’t
always get what you want… - mruczałam do siebie.
Ktoś poklepał mnie po ramieniu. Odwróciłam się. Harry uniósł
jedną brew i uśmiechnął się słodko.
- Mick Jagger? – zapytał.
- Mhm – pokiwałam głową. – Widziałeś jaki on był śliczny jak
był młody…?
Chłopak zrobił głupią minę i się roześmiał.
- Nie wiem. Nie przyglądam się innym facetom.
- Nie… Fuj… Bo ci zawsze się podobają jacyś... – Diana nie
mogła znaleźć odpowiedniego słowa. – No wystarczy tylko przypomnieć sobie
Piotra… - popatrzyłam na nią ostrzegawczo, a ona zakryła buzię dłońmi.
- Piotra? – Loczek wyraźnie się spiął.
- Nieważne – poczochrałam jego włosy i uśmiechnęłam się.
- A ty masz chłopaka? – zapytał Niall Dianę.
- Nie – odpowiedziała nie odrywając wzroku od książki.
Zaśmiałam się i wymieniłam z Harrym znaczące spojrzenia.
Wróciłam do słuchania muzyki.
Lot minął szybko i bezproblemowo. Czekały na nas trzy
taksówki. Do pierwszej wsiadłam ja, Diana i Harry i Niallem. Liam z Danielle i
Louis z Eleanor drugą, a Zayn i Perrie trzecią. Dojechaliśmy do pięknego domku
na obrzeżach miasta. Szybko wybiegłam z samochodu.
- To tutaj będziemy mieszkać? – zapytałam szeptem Harrego,
który właśnie do mnie podszedł.
- A podoba ci się? – chłopak przyciągnął mnie do siebie i
spojrzał mi głęboko w oczy.
- Jest pięknie…
Dom nie był niesamowicie duży i nowoczesny, ale nie była to
też jakaś mała rozpadająca się rudera. Był w sam raz. Miał dwa piętra. Cały
biały, z białymi drzwiami i oknami. Miał nawet z przodu mały balkonik z białą
drewnianą poręczą. Dach był czerwony. Trawnik przed domem był równo
przystrzyżony, a po prawej stronie był średniej wielkości klomb. Rosły w nim
różnokolorowe kwiaty. Pod oknami na parterze były posadzone róże. Wszystko było
ogrodzone małym białym płotkiem. Czułam się jak w jakimś filmie. Liam rozmawiał
właśnie z jakaś kobietą. Odebrał od niej klucze od domu i skierował się w
stronę drzwi. Wszedł do środka.
- Na co czekacie?! – wydarł się z środka. – Bierzcie swoje
rzeczy i zajmować pokoje.
Podbiegłam do samochodu i wzięłam swoją walizkę. Wbiegłam na
piętro i rzuciłam się na pierwsze drzwi jakie zobaczyłam. Był to pokój z
balkonem. Rzuciłam swoje rzeczy na łóżko i wyszłam na balkon. Nie był to jednak
ten z widokiem na przód domu, a wręcz odwrotnie. Jednak było tu równie pięknie.
Z tyłu domu rósł mały sad. Gdzieniegdzie rosły małe niedawno zasadzone drzewka,
jednak uwagę przykuwała wielka jabłoń rosnąca z boku, przy płocie. Na jednej z
jej gałęzi powieszona była huśtawka.
- Wiedziałem, że wybierzesz ten pokój – wymruczał mi do ucha
Harry, a ja podskoczyłam przestraszona.
- Boże… Nie skradaj się tak – powiedziałam nie odrywając
wzroku od widoku. – A ty jaki pokój wybrałeś?
- Ehm… No myślałem, że będę miał ten z tobą – objął mnie w
talii i przyciągnął do siebie.
Zachichotałam i obróciłam się do niego. Chłopak oparł się o
barierkę i przyciągnął mnie do siebie. Przygryzłam lekko dolną wargę i
nachyliłam się do niego.
- To źle myślałeś. Ja śpię z Dianą.
Chłopak zrobił zbolałą minę i mnie puścił. Wybiegłam z
pokoju i zawołałam Dianę do siebie. Harry wyszedł powoli z pokoju.
- Jesteś okropna – rzucił na pożegnanie.
- Też cię kocham! – krzyknęłam za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz