sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 3 "So that I can't stay mad at you For too long, that's wrong..."


Chłopcy byli przemili. Cały czas żartowali i wygłupiali się. Śmiałam się z nich i z nimi. W pewnej chwili Harry wpadł na pomysł.
 - Zagrajmy w prawda czy wyzwanie!
- Czemu nie? – Zayn wzruszył ramionami, a Liam i Louis pokiwali entuzjastycznie głowami.
- Sam nie wiem… To głupia gra… - Niall skrzywił się.
- Oj nie przesadzaj – zaczęli chłopcy. – Tym razem nie każemy ci wyjść na korytarz nago.
Popatrzyłam na blondyna rozbawionym wzrokiem, a ten się zarumienił.
- Nie martw się – pocieszyłam go. – Kiedyś też tak miałam.
- Serio? – zapytał ożywionym głosem.
- No mniej więcej. Grałam w to z koleżankami w szkole na wolnej lekcji. Siedziałyśmy w szatni. Wypadło na mnie i wybrałam wyzwanie. Musiałam przejść się po korytarzu w samej bieliźnie. Nie byłoby tak źle, gdyby nie to, że… No… Powiem tak. Nie tylko ja byłam na tym korytarzu.
- Uuuuu… Chłopak? – pokiwałam głową z poważną miną.
- Lepiej wybieraj pytania – szepnął mi do ucha Niall gdy szedł po jakąś pustą butelkę.
Uśmiechnęłam się do niego. Harry odprowadził blondyna wzrokiem po czym objął mnie ramieniem. Popatrzyłam na niego podejrzliwie i dałam mu sójkę w bok. Loczek niechętnie zabrał rękę. Gdy Niall przyszedł usiedliśmy w kółku na podłodze.
- Imprezę czas zacząć – Zayn zakręcił butelką.
Wypadło na mnie. Uśmiechnęłam się słodko.
- Twój ulubiony wokalista?
- Michael Jackson – odpowiedziałam bez wahania.
Teraz ja zakręciłam butelką. Wypadło na Liama.
- Wyzwanie.
- Zatańcz – poleciłam, a chłopak wstał.
- Ale jak? – uniósł jedną brew.
- Jak Michael! – wrzasnęłam.
Chłopcy zaczęli się śmiać. Liam zrobił obrót i złapał się za krocze.
- Au! – wrzasnął.
Chwila ciszy i znowu śmiech, ale chłopak jeszcze nie skończył. Zaczął robić moonwalk. Parsknęłam śmiechem i zakryłam twarz rękami.
- A teraz czas na wielki finał! – Liam chciał skoczyć, ale zaczepił się o nogi Louisa i poleciał do przodu.
Stałam na linii ognia. Poczułam jak chłopak mnie przygniata.
- To jest spisek. Najpierw ty chciałeś mnie utopić – powiedziałam i popatrzyłam na Harrego – a teraz ty mnie dusisz – tancerz dalej na mnie leżał. – Liam! Liam grubasie złaź ze mnie!
- To nie jest tłuszcz – powiedział speszony i się podniósł. – To same mięśnie.
Pokiwałam ze zrozumieniem głową, ale gdy nie patrzył pokazał mu język. Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Teraz ty Liam! – powiedziałam.
Chłopak zakręcił butelką. Wypadło na Harrego. Loczek uśmiechnął się, a ja prawie dostałam palpitacji serca. Ktoś tak idealny nie mógł być człowiekiem.
- Wyzwanie – powiedział i zarzucił włosami.
- Pocałuj Caroline.
Pocałuj Caroline, pocałuj Caroline, pocałuj Caroline… Zaraz, zaraz…
- Co?! – wrzasnęłam i gwałtownie się wyprostowałam. – Niall miał rację. To głupia gra.
- Oj, nie przesadzaj. Niewinny buziak – nalegał Harry.
- Okej – westchnęłam zrezygnowana, a chłopak się do mnie nachylił.
W ostatniej chwili odwróciłam głowę i Loczek pocałował mnie w policzek. Chłopcy zaczęli krzyczeć, że to się nie liczy.
- Wiecie… Ja już chyba pójdę – powiedziałam i wstałam.
- Chyba tak nie wyjdziesz na ulicę? – zapytał ze śmiechem Louis, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Czekaj. Odwiozę cię – Harry wstał. – Widzicie co narobiliście? – warknął do chłopaków.
Wyszliśmy z mieszkania. Całą drogę do samochodu milczeliśmy. To moja wina. Mogłam dać mu tego buziaka i wszystko było by dobrze, ale nie! Nagle zaczęłam zgrywać wielką cnotkę. Może nie nagle i nie zgrywać… Problem w tym, że ja nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy się nie całowałam, ani nie trzymałam za ręce. Byłam kompletnym bez randkowym dziwolągiem. Westchnęłam i weszłam do samochodu.
- Przepraszam za nim – powiedział brunet.
- Nie ma o czym gadać. Mogłam po prostu to zrobić – wzruszyłam ramionami.
- Szczerze mówiąc tego się spodziewałem – stwierdził, a ja popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. – Co?
- Jak to się tego spodziewałeś? Nie znamy się nawet doby – prychnęłam.
- No w sumie tak, ale napisałaś tą listę. I powiedziałaś, że jestem twoim ideałem. Raczej lubisz nasz zespół… Większość fanek nie zmarnowałaby takiej okazji – powiedział jakby to było oczywiste.
- Aha. Czyli rozumiem, że mam cię lubić tylko za to, że jesteś w zespole? Tak?
- Nie… Nie o to chodzi – zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Właśnie o to chodzi. Przykro mi Harry, ale ja nie jestem taka. Po prostu nie zamierzam przeżywać swojego pierwszego pocałunku w jakiejś głupiej grze!
Czy ja to naprawdę powiedziałam? Boże… Harry patrzył się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Brawo! Teraz już wszyscy się dowiedzą, że jestem bez randkowym dziwolągiem.
- Skręć tu – poleciłam.
Jechaliśmy jeszcze chwilę.
- Ok. To tutaj – chłopak zatrzymał samochód i zaparkował przed budynkiem. – Co ty robisz?
- Zamierzam cię odprowadzić – powiedział i uśmiechnął się.
Nie miałam siły protestować. Z miną męczennicy powlekłam się na górę. Dalej byłam w ubraniach Harrego. Zatrzymałam się pod moimi drzwiami.
- Dzięki za podwózkę – powiedziałam i otworzyłam drzwi.
- Nie ma za co…
Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam drzwi. Westchnęłam i wkurzona walnęłam pięścią w ścianę.
- Au! – syknęłam z bólu.
Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je. Na korytarzu stał Harry z zatroskaną miną.
- Co?
- Nie zaprosisz mnie do środka? – spytał i uśmiechnął się słodko.
- Boże… Jakiś ty natrętny, ale niech ci będzie. Wchodź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz